poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Hashimoto

     Prawie dwa lata minęły odkąd zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy Hashimoto. Pierwsze objawy pojawiły się około 6 miesięcy przed zdiagnozowaniem - bóle głowy, omdlenia, permanentne zmęczenie, bardzo sucha skóra, wypadające włosy, senność, kłopoty z koncentracją, smutek i przygnębienie, chociaż z natury jestem osobą o pogodnym charakterze i pozytywnym nastawieniu do życia. W tym czasie przebywałam w Egipcie i wszystkie moje dolegliwości tłumaczyłam sobie stresem związanym zarówno z sytuacją polityczną jak i nawałem zajęć jaki wówczas miałam. Nigdy bym nie pomyślała, że moje "objawy" są symptomami choroby tarczycy, poza tym co teraz wydaje mi się dziwne w okresie poprzedzającym diagnozę nie przebierałam na wadze, wręcz przeciwnie bardzo schudłam. Spędzając lato w Polsce wybrałam się na rutynową kontrolę lekarską. Podczas wizyty moja lekarka zwróciła uwagę na zły stan mojej skóry i włosów - zleciła mi "profilaktycznie" jak to ujęła zbadać TSH i pojawić się z wynikiem badania. 
                 
      Poddałam się badaniu, odebrałam wynik i...doznałam szoku. Wynik kilkakrotnie przewyższał normę maksymalną TSH. Pomyślałam sobie - pewnie to stan zapalny, wezmę leki i będzie ok. Z wynikiem wróciłam do mojej lekarki, która zaniepokojona od razu wystawiłam mi pilne skierowanie do endokrynologa i kazała powtórzyć wynik TSH, ale tym razem z fT3, fT4 i anty-genami TPO. Powtorzyłam badania, odebrałam wyniki i udałam się z nimi na umówioną wizytę do endokrynologa. Pani Doktor endokrynolog zbadała mnie, zapoznała się z wynikami badań, wykonała USG tarczycy i poinformowała mnie, że choruję na niedoczynność tarczycy Hashimoto. Siedziałam naprzeciwko i patrzyłam na endokrynolog...i nie wierzyłam w to co słyszę... Endokrynolog powoli tłumaczyła mi czy jest Hashimoto.... a ja miałam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś tragi-komedi...że to nie dotyczy mnie...przecież wchodząc do gabinetu byłam "zdrową młodą kobietą" a teraz siedzię i słucham, że do końca życia będę przyjmować leki, robić badania ect...w głowie kotłowało mi się od pytań -jak mogłam temu zapobiec? kiedy to się stało? dlaczego ja? - pytania te tkwiły w mojej głowie do momentu w którym zaakceptowałam fakt, że choruję na niedoczynność tarczycy Hashimoto. Nie powiem, że faza akceptacji była dla mnie łatwa, bo byłoby to kłamstwo. 

           Patrząc z perspektywy czasu uważam, że miałam dużo szczęscia - moja lekarka szybko zareagował i widząc niepokojące ją "objawów". Trafiłam do dobrej endokrynolog, która zdiagnozowała niedoczynnośc tarczycy Hashimoto i zaleciła odpowiednie leczenie. Cały czas moi bliscy okazywali mi i okazują bardzo dużo miłości i wsparcia, są moją motywacją do działania - kocham ich i dziękuję im za z całego serca za wszystko. 

Stay Beautiful !!!

Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz